„Brzydkim obyczajem” w Babilonie zdaniem historyka Herodota (495–425 p.n.e.) było masowe spółkowanie w świątyni Isztar. Pisał on, że raz w życiu każda kobieta musi tam się udać i oddać się komuś obcemu w zamian za pieniądze. „Bogate i dostojne damy – pisał ten starożytny Grek – dojeżdżają tam w zakrytych wozach”.
Podobnie niechlubnie wyglądało to ponoć u Persów nad Morzem Czarnym. Rzymski wódz Gnejusz Pompejusz Strabon twierdził, że młode dziewice – niespełna dwunastoletnie – były tam poddawane prostytucji świątynnej, a „traktują one swoich kochanków tak przyjaźnie, że nawet ugaszczają ich jadłem i napojem”.
Bujda i wymysły
Tego rodzaju doniesień jest ze świata starożytnego dużo: od Sycylii aż po Teby ludzie oddawali się ponoć perwersyjnym religijnym rytuałom. Odnosi się to również do Żydów: około tuzina fragmentów w Starym Testamencie dotyczy nierządu sakralnego.
Naukowcy XX wieku łakomie podchwytywali każdą aluzję, która mogłaby dotyczyć seksu świątynnego. Bardzo szybko do obiegowej opinii weszło przekonanie, że kapłani zwłaszcza na Bliskim Wschodzie przeprowadzali przymusowe defloracje, że istniała „prostytucja dla posagu” i „łączenie się cielesne w miejscach kultu”. Seks świątynny – jak napisano w „Leksykonie pojęć teologicznych i kościelnych” – był „ moralną i zdrowotną zarazą na ciele narodów”.
Tylko czy na pewno tak właśnie było? Naukowcy bardzo często napotykają na erotyczne baśnie, zmyślone przez naszych przodków. Odnalezione niedawno tabliczki z pismem klinowym pokazują znacznie łagodniejszą wersję wydarzeń. Coraz bardziej pewne wydaje się, że badacze z poprzednich dekad rozdmuchali temat.