– Początki były trudne – wspomina Melanie Schädlich, siedząc na obrotowym krześle w suterenie Instytutu Nauki o Sporcie uniwersytetu w Heidelbergu. Prostuje plecy, spogląda w sufit i opowiada o swoich pierwszych nocnych próbach latania. Pochylała się do przodu, próbując unieść się w powietrzu, ale jej ciało opadało. Podczas kolejnych nocy ćwiczyła dalej, aż w końcu się udało. Melanie patrzy na okno, przez które do laboratorium snu wpada jeszcze trochę światła. Czeka na kolegę i osobę, która weźmie udział w eksperymencie. Ma 25 lat i studiuje psychologię, za chwilę rozpocznie się eksperyment będący częścią jej pracy dyplomowej. Melanie kieruje wzrok na sufit i szuka słów, by opisać latanie we śnie. – To uczucie szczęścia nie do opisania – mówi z uśmiechem. Ostatnio leciała po zmierzchu nad Alpami, robiła salta, obracała się. Gdy to wspomina, promienieje: Świadomy sen to jakby odkrywanie własnego Matriksa.
Depp tu wdepnął
To dziwne uczucie: siedzieć naprzeciw ludzi, którzy opanowali sztukę świadomego snu. Trzeba uważać, żeby przez cały czas nie kręcić głową z niedowierzaniem. Kto uzmysłowił sobie kiedyś podczas snu, że śni, ten niekiedy przeżywa swoje marzenia senne podobnie do stanu czuwania. W chwili „uświadomienia” znika podobno zasłona, spowijająca tradycyjne sny. Śniący świadomie odbiera otaczającą go scenerię, a często może wręcz ingerować w to, co się dzieje. Gdy Melanie sześć lat temu po raz pierwszy przeżywała świadomy sen, sprawiła, że pojawił się w nim amerykański aktor Johnny Depp. We śnie szybko przewróciła się na bok i wyobraziła sobie drzwi, przez które Depp wkroczył do jej snu.