Jeszcze wiele rozmów polskich i rosyjskich polityków zdominują sprawy o wielkim symbolicznym znaczeniu i sporym bagażu nieufności. Nie inaczej jest podczas dwudniowej wizyty Dmitrija Miedwiediewa, pierwszej na tym szczeblu i w tej formule od 8 lat! Jej program piszą priorytety strony polskiej. Pierwszoplanowe znaczenie ma rzetelne wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej (relację z postępów w śledztwie zdawał w Warszawie rosyjski prokurator generalny). Niemal na jednym oddechu ze Smoleńskiem wymieniany jest Katyń: Polska docenia rosyjski wielogłos, w tym gest Dumy potępiającej zbrodnię, ale namawia do pełną otwartości. Dmitrij Miedwiediew odpowiada, że Rosja już podjęła bezprecedensowe korki w ujawnianiu dokumentów związanych z mordem katyńskim. I na marginesie wspomina pielęgnowaniu pamięci o żołnierzach Armii Czerwonej poległych w Polsce.
Listę najpoważniejszych „trudności”, o których solidarnie i nader często mówią obaj prezydenci, uzupełnia bezpieczeństwo, zwłaszcza energetyczne. Wciąż podejrzewamy Rosjan, że używają gazu ziemnego i ropy naftowej jako groźnego dla nas narzędzia politycznego, a nie sposób na robienie interesów i to zgodnie z zasadami ekonomii a nie geopolityki. Tu ostatnie emocje wzbudzają plany rosyjskich gigantów naftowych planujących udział w prywatyzacji gdańskiego Lotosu i niedawno podpisanego kontraktu gazowego.
Po tak zarysowanym punkcie wyjścia zostaje już niewiele energii na kwestie nie związane z – jak to ujął Bronisław Komorowski – dramatem wspólnej historii. Owszem, od prezydenta i rządu płyną wyraźne sygnały, że Polska z życzliwością myśli o członkostwie Rosji w Światowej Organizacji Handlu i przychylnie spogląda na poszukiwanie nowej formuły współpracy NATO z Rosją, ale akurat w tych sprawach Polska występuje w zgodnym i licznym chórze wielu państw.