Równolegle toczy się dyskusja o samym Julianie Assange’u, który dziś za kaucją opuścił brytyjski areszt. Samo zatrzymanie twórcy WikiLeaks nie wynikało zresztą ze względu na ujawnione na jego portalu depesze, ale z powodu oskarżeń o gwałt i molestowanie seksualne dwóch Szwedek. Tymczasem Stany Zjednoczone zastanawiają się nad ekstradycją. Jednak nie wiadomo z jakiego paragrafu mieliby go u siebie sądzić? Trwa gorączkowe poszukiwanie pretekstu.
Portal WikiLeaks powstał już cztery lata temu, ale wcześniej – oprócz zadziornie sformułowanej misji ujawniania światowych tajemnic – nie był przesadnie aktywny. Natomiast w tym roku, tylko przez ostatnich kilka miesięcy, do sieci wyciekło przez portal ponad pół miliona dokumentów (głównie tajne dane amerykańskiej armii i sprawozdania Departamentu Stanu USA). W mediach zrobiło się głośno, gdy WikiLeaks opublikowało film z Iraku, na którym widać, jak jeden z amerykańskich helikopterów ostrzeliwuje grupę mężczyzn - jak się poniewczasie okazało, niewinnych cywili. W czasie ostrzału zginął również kamerzysta agencji Reutera. W lipcu 2010 r., wyciekło 92 tys. meldunków amerykańskiej armii dotyczących wojny w Afganistanie. W październiku pojawiły się kolejne depesze, m.in. o obecności amerykańskiej armii w Iraku. A w listopadzie ruszyła prawdziwa lawina.
Tym razem portal – dbając oczywiście o odpowiednią reklamę - rozpoczął wpuszczanie ponad 250 tys. dokumentów – głównie tajnych amerykańskich depesz dyplomatycznych, w których można m.in. przeczytać nie tylko o tym jak saudyjski król zachęca Amerykanów do zbombardowania Iranu, czy o kulisach negocjacji związanych z tarczą antyrakietową, ale też o samcu alfa Putinie, gruboskórnym premierze Turcji czy premierze Iranu, Ahmadineżadzie, porównywanym do Hitlera.