Prezes PepsiCo piąty rok z rzędu otwiera listę najważniejszych kobiet w biznesie magazynu „Fortune”. Gdy „Forbes” rozszerza ranking poza biznes i wybiera najważniejsze kobiety na świecie, Indra Krishnamurthy Nooyi znajduje się w ścisłej czołówce, na szóstej pozycji – za Michelle Obamą, Angelą Merkel czy Hillary Clinton, ale przed Nancy Pelosi, wciąż jeszcze spikerką amerykańskiej Izby Reprezentantów, czyli odpowiednikiem marszałka Sejmu. Nie bez powodu: zatrudnia ponad 200 tys. ludzi na całym świecie, rządzi koncernem o wartości ponad 100 mld dol. i generuje ponad 6 mld zysku rocznie.
Wychowaną w indyjskiej klasie średniej Indrę nieco uwierał konserwatyzm rodzicielskiego środowiska. W dziecińskie wzięła się za grę w krykieta, a podczas studiów w Madras Christian College – za gitarę elektryczną w zespole rockowym. Po licencjacie z chemii, fizyki i matematyki studiowała w jednej z dwóch indyjskich szkół biznesu oferujących dyplom MBA – Indian Institute of Management w Kalkucie. Przepracowała w Indiach dwa lata – w brytyjskiej firmie odzieżowej, a potem w filii amerykańskiego Johnson&Johnson. Przekonana, że indyjskie wykształcenie nie wystarczy, złożyła aplikację i dostała się do Graduate School of Management w Yale University.
Do uczelnianego stypendium dorabiała nocą jako recepcjonistka. Letnią praktykę w czasie studiów odbyła w sari, ponoć dlatego, że nie stać jej było na nic innego, i w sari zjawiła się na rozmowę o pracę w Boston Consulting Group, prestiżowej firmie konsultingowej. Tam wylądowała po dyplomie z Yale w 1980 r.