Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Kolejka po statuetki

Oscary 2011: znamy nominacje

Niespodzianek nie było. 12 nominacji dla produkcji Toma Hoopera „Jak zostać królem” oddaje sprawiedliwość superinteligentnemu widowisku i bardzo dobrze świadczy o guście członków Akademii Filmowej (w przeciwieństwie do przyznających Złote Globy).

W końcu gremialnie zagłosowali nie na hollywoodzki, tylko brytyjsko-australijski film o europejskim władcy, który musi stawić czoła kompromitującej ułomności (bohater się jąka) w czym pomaga mu niezdolny aktor, ignorujący królewskie maniery psychoterapeuta mowy. Wbrew pozorom nie jest to familijna komedia o królu jąkale, tylko przenikliwy, na wskroś współczesny dramat, o zderzeniu dwóch nieprzystających do siebie światów: monarchii i demokracji. A także stylów bycia, myślenia, wrażliwości i rodzącego się między nimi zaufania.

O pomyłkach w nominacjach w tym roku nie ma mowy, wręcz przeciwnie. Zarówno (anty)western braci Coen „Prawdziwe męstwo” (10 nominacji) jak i faworyzowane „Social Network” Davida Finchera (8 nominacji) w pełni na to zasługiwały. Cieszy też docenienie doskonałych wizualnie, błyskotliwych, psychoanalitycznych opowieści - „Czarny Łabędź”, „Incepcja” - bawiących się formą, grą pamięci i wyobraźni. Sprawdziły się one przecież zarówno w kategoriach komercyjnych hitów, jak i subtelnych artystycznych kreacji.

Pewnym zaskoczeniem jest duża liczba wyróżnionych filmów, które uzyskały nawet po kilka nominacji, lecz realizowane były za małe pieniądze, przeważnie poza wielkimi studiami. Zdobywały nagrody na festiwalu kina niezależnego w Sundance, ale do kin nie przyciągnęły tłumów. Mowa m.in. o dramacie psychologicznym „Do szpiku kości” Debry Granik (o nastolatce, opiekującej się schorowaną matką i rodzeństwem, której grozi eksmisja z domu). O „Wszystko w porządku” Lisy Cholodenko (historia małżeństwa dwóch lesbijek wychowujących dwójkę dzieci poczętych metodą in vitro).

Reklama