Stan wyjątkowy istnieje tam od 30 lat, choć nie było zamieszek. Był to stan wyjątkowy dotyczący obywateli, ale nie turystów.
Druga teza prezydenta Mubaraka: „Odejdę nie później, jak po wrześniowych wyborach”. Znaczy to, że nie wcześniej.
Trzecia teza: „Pozostanę na ziemi egipskiej. Na niej spocznę”. To znaczy: nie wyjadę zagranicę (do Niemiec na leczenie), nie chcę być sąsiadem Ben Alego w Arabii Saudyjskiej, który mieszka w willi, gdzie dogorywał ludożerca z Ugandy, Idi Amin.
„Przeprowadzimy transformację ustrojową: konstytucja zagwarantuje kadencyjność prezydentury, powołamy komisję , która zbada prawidłowość poprzednich wyborów”. Transformacja już się odbywa. Szefem-cieniem prezydenta Mubaraka jest szef wywiadu wojskowego, generał Sulejman, obecnie wiceprezydent. Tej funkcji nikt nie obsadzał przez ostatnie 30 lat. Zresztą chyba została powołana ad hoc. Wywiad wojskowy w krajach autorytarnych, w których rządzi armia (król Faruk był wojskowym, pułkownik Naser był wojskowym, generał Sadat był wojskowym, prezydent Mubarak jest wojskowym) wie na wszelki wypadek wszystko o wszystkich, a najważniejsze szczegóły tej wiedzy szef zachowuje dla siebie (na wszelki wypadek w słoiku trzy metry pod gruszą). Premierem został generał Szafik, szef lotnictwa, dużo młodszy kolega Mubaraka, szefa lotnictwa za generała Sadata.
Mubarak był pilotem w czasach Nasera. Masakrował, zresztą na polecenie szefa i dyktatora Sudanu, Nimeiriego, Mahdystów, muzułmanów sudańskich. Potem, razem z późniejszym dyktatorem Syrii, Asadem, trafił do Moskwy, gdzie skończyli szkołę pilotów bojowych w czasach MiG 21. Asad był wirtuozem na tyle, na ile pozwolili Rosjanie, natomiast Mubarak był poczciwym wyrobnikiem.