Zdjęcia kobiet z placu Tahrir w Kairze obiegły media światowe, stając się symbolem rewolucji 25 stycznia. Po raz pierwszy w arabskich krajach kobiety stanęły ramię w ramię z mężczyznami, przemawiały do nich, ale i karmiły przy nich dzieci piersią czy spały obok nich na karimatach. Kobiety uwierzyły, że odsunięcie od władzy Mubaraka da im szansę na równość. „Skorumpowany reżim używał religii, kultury i tradycji, aby uzasadnić surowe podziały płciowe i spychał nas na boczny tor” – napisała w artykule manifeście w tygodniku „Al-Ahram” Fatma Chafadżi. Aktywistka z Alliance for Arab Women ma nadzieję, że nareszcie zapanuje równość płci.
– Udowodniłyśmy sobie i mężczyznom, że jesteśmy silne, że w gruncie rzeczy nie ma między nami różnic – mówi archeolog Wahiba Saleh z Egipskiej Służby Starożytności, a zarazem żona opozycyjnego dziennikarza.
Na placu codziennie pojawiała się też pierwsza dama egipskiego feminizmu – lekarka i psycholożka Nawal Al-Sadawi. Ta 80-latka z siwymi dredami nie posiada się ze szczęścia widząc, że kobiety odważyły się wyrazić własne zdanie. To dlatego postanowiła nie odpuszczać, gdy do konstytuanty, powstałej po upadku rządu Mubaraka, nie zaproszono żadnej kobiety. W jej mieszkaniu powołano do życia Unię Egipskich Kobiet, która chce mieć wpływ na polityczne zmiany. „W naszej organizacji, w której są też panowie, chcemy zachować ducha wspólnoty i rewolucji. Nie chcemy, by nasze drogi się znowu rozeszły” – mówi w wywiadzie dla „Die Zeit”.
Feministyczna trójca
To urodzona w 1879 r.