Nowelizacja wprowadza m.in. limit dwóch czteroletnich kadencji prezydenckich (jego brak pozwolił Hosniemu Mubarakowi rządzić przez 30 lat), ułatwia zgłaszanie kandydatów niezależnych i nakłada na przyszły parlament obowiązek uchwalenia nowej konstytucji w sześć miesięcy od wyborów. Frekwencja wyniosła 41 proc., zmianę konstytucji poparło 77 proc. głosujących.
Egipskie wotum zaufania dla demokracji zbiera pochwały w Brukseli i Waszyngtonie, ale wyniki samych wyborów mogą nie wzbudzić już takiego entuzjazmu. Dwa miesiące po rewolucji w sondażach poparcia prowadzi religijne Bractwo Muzułmańskie oraz reżimowa Partia Narodowo-Demokratyczna i te dwie siły będą zapewne pisać nową konstytucję. W przeciwieństwie do Tunezji, w Egipcie nie zdelegalizowano partii byłego dyktatora, rządzący krajem generałowie nie zadbali też o to, by w nowelizacji znalazły się zapisy o świeckości państwa.
Bractwo Muzułmańskie i Partia Narodowo-Demokratyczna poparły lifting starej konstytucji, bo najwięcej skorzystają na szybkich wyborach. Jako jedyne ugrupowania w Egipcie mają rozwinięte struktury terenowe, co daje im ogromną przewagę nad liberalną opozycją, która była twarzą Egiptu w czasie lutowych protestów. Reżimowo-islamistycznego rządu obawiają się też Koptowie – w ostatnich tygodniach ludzie Mubaraka podżegali do starć religijnych, z kolei radykalni islamiści nie ukrywają, że chcieliby zaprowadzić w Egipcie republikę islamską.