Tristane Banon pisała książkę o błędach życiowych znanych ludzi, Dominique Strauss-Kahn miał być bohaterem jednego z rozdziałów. DSK zgodził się na rozmowę z młodą pisarką, podał jej adres. Banon zwróciła uwagę, że nie było to ani biuro, ani apartament, który dzielił z żoną. Wiedząc o jego słabości do młodych kobiet, przezornie włożyła czarny golf. Mieszkanie okazało się garsonierą, w środku stało tylko łóżko, wideo i telewizor. Strauss-Kahn był szarmancki, ale po pierwszym pytaniu powiedział, że nie udzieli żadnej odpowiedzi, jeśli rozmówczyni nie będzie trzymać go za rękę. Po drugim zaczął ją obmacywać i zerwał jej biustonosz. Gdy Banon odmówiła seksu, doszło do szarpaniny, musiała kopnąć Strauss-Kahna, by się uwolnić. „Zachowywał się jak szympans w rui” – wspominała kilka lat później. To było w 2002 r.
W ubiegłą sobotę 62-letni Strauss-Kahn brał prysznic w hotelu Sofitel na Manhattanie, gdy do pokoju weszła 32-letnia pokojówka. Pokój 2806 to właściwie apartament, oprócz sypialni i łazienki składa się też z salonu, sali konferencyjnej i holu wejściowego, doba kosztuje 3 tys. dol. Kobieta sądziła, że gość wyszedł, zaczęła sprzątać sypialnię, gdy z łazienki wyszedł nagi mężczyzna i rzucił ją na łóżko. Gdy zdołała się wyzwolić, dopadł ją w holu, przekręcił klucz w drzwiach na korytarz i zaciągnął do łazienki, gdzie doszło do drugiej próby gwałtu. Kobieta znowu się wyzwoliła i zdołała uciec. Władze hotelu wezwały policję, ale gdy stróże prawa zjawili się w pokoju, Strauss-Kahna już tam nie było.
Jako szef MFW miał prawo wsiąść do dowolnego samolotu Air France, pojechał więc na lotnisko Kennedy’ego.