Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Oprotestowana nagroda Philipa Rotha

Awantura o Bookera

Philip Roth otrzymał prestiżową Międzynarodową Nagrodę Man Booker. To wspaniała wiadomość, ale nie dla wszystkich.

Jak się okazuje, Carmen Callil wycofała się z jury w proteście przeciwko tej decyzji. Przez brytyjską prasę przetoczyła się dyskusja przybierająca tony komiczne. Callil, założycielka feministycznego wydawnictwa Virago (komputer poprawia uparcie na Viagro) zwierzyła się bowiem „Guardianowi”, że ma dość czytania Rotha, bo czuje się „jakby usiadł jej na twarzy i nie pozwalał oddychać”. Ta metafora, siłą rzeczy wywołująca skojarzenia seksualne, musiała rozbawić samego pisarza, u którego pełno jest jakże obrzydliwego heteroseksualnego seksu lub chociażby męskiego pożądania (kiedy już nic innego nie pozostaje). 

Rzeczywiście, nie jest Roth politycznie poprawną pisarką z Cejlonu czy Sudanu, bo o takowe upominała się Callil. I całe szczęście. Czy koniecznie musi zajmować się modną dziś tożsamością płciową, transseksualizmem czy wyzyskiem? Rotha bardziej interesuje człowiek postawiony wobec śmierci, który całym swoim istnieniem protestuje przeciwko niej, bardziej go obchodzi tajemnicza siła życia, która ujawnia się w niespodziewanych momentach. Bardziej go zajmują przypadki losu, które nadają życiu człowieka wymiar tragiczny. Czy to są tematy, jak powiedziała Callil, „wąskie”? I czy nie dotyczą zarówno kobiet, jak i mężczyzn?

Callil zarzuca mu, że zawsze o tym samym, czyli o sobie, o białym, żydowskim heteryku (biedny Woody Allen!). Zresztą, co to znaczy o sobie? Roth z podziwu godnym uporem portretuje dwudziestowieczną Amerykę, w swojej najważniejszej trylogii  („Wyszłam za komunistę”, „Amerykańska sielanka” , „Ludzka skaza”) opisał czasy mccartyzmu, Wietnam, rewolucję seksualną lat 60., aż po czasy afery rozporkowej i politycznej poprawności Clintona.

Reklama