Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Mieszanka wybuchowa

Grecja na dnie

Jeśli wierzyć rynkom finansowym, Grecja już zbankrutowała. A spory europejskich polityków na pewno Atenom w tym trudnym momencie nie pomogą.

Jeszcze wczoraj można było optymistycznie stwierdzić, że tym razem strajk generalny przebiegnie w Grecji spokojniej niż ostatnio. Komunikacja miejska w Atenach funkcjonuje z niewielkimi ograniczeniami. Nie zamknięto, jak można było się spodziewać, stacji metra, a nawet kontrolerzy lotów ulitowali się nad turystami i pracują normalnie. Działają zatem lotniska, chociaż tradycyjnie strajkuje kolej, promy i służba zdrowia. Niestety, starcia przed parlamentem między protestującymi a policją sprawiły, że w świat znów pójdzie obraz Grecji w stanie kompletnego chaosu.

Obraz, który będzie smutną ilustracją do niedawnej decyzji jednej z agencji ratingowych S&P, która przyznała Grecji niezbyt zaszczytny tytuł kraju z najniższą oceną wiarygodności na świecie. I chociaż agencjom ratingowym wiele można zarzucić, akurat w tym przypadku ich reakcja nie dziwi. Plan ratowania Grecji, przyjęty w zeszłym roku zawiódł, jak powiedzą jego przeciwnicy, bądź okazał się daleko niewystarczający, jak przyznają jego zwolennicy. Potrzeba nowych miliardów, bo Grecja nie jest w stanie zacząć w przyszłym roku pożyczać pieniędzy na rynkach.

Tymczasem w tej chwili mamy do czynienia z prawdziwą wybuchową mieszanką – premier Grecji traci w parlamencie poparcie kolejnych posłów dla nowego planu cięć i jest już od krok od przewodzenia rządowi mniejszościowemu, czyli przedterminowym wyborom. Co gorsza, europejscy politycy nie mogą porozumieć się co do dalszych kroków. Wreszcie z inicjatywą wyszły Niemcy, żądające, aby elementem nowego planu – obok greckiej prywatyzacji i kolejnych miliardów od państw unijnych - były także ustępstwa ze strony prywatnych wierzycieli.

Mieliby oni, oficjalnie całkowicie dobrowolnie, zgodzić się na późniejszą spłatę greckich zobowiązań.

Reklama