Mały adwokat na duże kłopoty
Dominique Strauss-Kahn i jego mały adwokat na duże kłopoty
Strauss-Kahna zatrzymano w maju na nowojorskim lotnisku JFK. Oskarżono go o usiłowanie gwałtu, napaść seksualną i bezprawne uwięzienie hotelowej pokojówki. Zakuto w kajdanki i doprowadzono do sędziego, gdzie musiał jeszcze odczekać na swoją kolej wśród drobnych przestępców. Dla DSK, który jako szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego był jednym z najbardziej wpływowych ludzi świata, musiało to oznaczać zimny prysznic i trudne spotkanie z rzeczywistością.
Ale dla Benjamina Brafmana, błyskotliwego żydowskiego prawnika, który zgodził się reprezentować DSK przed sądem, to nic nowego. Ten adwokat w latach 90. bronił mafiosów i z konieczności wchodził również w ich świat. Był też obrońcą raperów, polityków i celebrytów, m.in. króla popu, Michaela Jacksona. Skomplikowane sprawy to jego żywioł. Dobrze się w nich sprawdza, a w Nowym Jorku wszyscy wiedzą, że Ben Brafman ratuje skórę i wyciąga nawet z największych tarapatów. Zyskał opinię prawnika do zadań specjalnych.
Przeciw brukowcom
Skuteczność i długoletnie doświadczenie adwokata sprawia, że jego własna wiarygodność rozciąga się też na jego klientów. Jeśli Brafman podjął się sprawy, to sytuacja nie jest czarnobiała, a oskarżony nie może być aż tak zły, jak go przedstawiają – mówią przysięgli. Teraz też jest podobnie. Kiedy zatrzymano i postawiono zarzuty DSK, brukowce z góry wydały na niego wyrok. Dopiero pojawienie się Brafmana i jego zapewnienia, że „sprawa byłego szefa MSW jest jak najbardziej do obrony”, ostudziło emocje. Od razu też pojawiły się wątpliwości: Czy były szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego na pewno jest winny? Przecież jeśli rzeczywiście zgwałciłby pokojówkę, Brafman nie podjąłby się obrony.
Adwokat zaczął od zbadania wiarygodności ofiary.