Londyn to typowa metropolia, tętniąca życiem o każdej porze roku. Oblegane są zwłaszcza centralne i zachodnie rejony z fotogenicznym Big Benem, snobistycznym Harrodsem, głośnym Soho, rozległym Hyde Parkiem czy popularnym Palace Buckingham. Jednak im dalej na wschód – za eleganckim finansowym City i spacerowym Greenwich, gdzie przebiega południk zero i mieści się wielkie muzeum marynistyczne – ruch turystyczny zanika.
– Utarło się, że wschodnio-północne dzielnice są najbiedniejszą i najbrzydszą częścią miasta. Chcemy to zmienić. Dlatego, z myślą o olimpiadzie, postanowiliśmy właśnie tam tchnąć na nowo życie i sprawić, żeby bardziej upodobniła się do reszty miasta – przekonuje były lekkoatleta i dwukrotny mistrz olimpijski w biegu na 1500 m Sebastian Coe, szef komitetu organizacyjnego igrzysk LOCOG.
Mowa m.in. o Stratford City, do którego prowadzą dwie linie metra. Najmłodsza i najnowocześniejsza, srebrna Jubilee Line, jako jedyna przecina się ze wszystkimi innymi pozostałymi 11 odnogami Tube. Można nią dotrzeć z Westminsteru m.in. na giełdę, do przypominającego małe miasteczko centrum handlowego Canary Wharf oraz do posępnej dzielnicy Docklands. Tam znajduje się O2 Arena, jedna z olimpijskich aren, otwarta przed czterema laty. Tam zaplanowano walkę o medale w gimnastyce sportowej oraz finałowe mecze koszykówki.
Teren aren zamknięty
W okolice Parku Olimpijskiego prowadzi także jedna z najstarszych linii, czerwona Circle Line, wytyczona głęboko pod ziemią. Zwykle jest zatłoczona na odcinku prowadzącym pod Oxford Street, jedną z najdłuższych ulic handlowych na świecie. Główną niedogodnością linii są problemy z klimatyzacją, które mają zniknąć wraz z zakończeniem modernizacji, przeprowadzanej z myślą o igrzyskach.