Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Złap nas, jeśli potrafisz

Zachód w kryzysie. Ale kto zawinił?

Canary Wharf. Londyn to pierwsze centrum finansowe świata, w którym powstaje 10 proc. brytyjskiego PKB. Canary Wharf. Londyn to pierwsze centrum finansowe świata, w którym powstaje 10 proc. brytyjskiego PKB. Corbis
Madryt, Londyn, Sztokholm, Ateny, Tel Awiw: w krajach rozwiniętych szerzy się bunt młodych. Gniew skupia się na państwach, ale pod pręgierzem powinny też stanąć tzw. rynki. Bo to one straszą społeczeństwa i terroryzują rządy.
„Rynki nie są bezosobowe, ani nadprzyrodzone: to zbiorowość graczy finansowych, a wzrosty i spadki są wypadkową ich decyzji”.Forum „Rynki nie są bezosobowe, ani nadprzyrodzone: to zbiorowość graczy finansowych, a wzrosty i spadki są wypadkową ich decyzji”.

Wielka Brytania powoli dochodzi do siebie. Po trzech dniach bitew ulicznych, rabowania sklepów i podpalania aut policja odzyskała kontrolę nad kilkoma dzielnicami Londynu i mniejszymi ogniskami zamieszek w Manchesterze, Liverpoolu i Birmingham. Przy ulicach straszą wypalone fasady, ale Anglików bardziej niż straty materialne zajmuje dziś stan własnego społeczeństwa. Bo w Tottenham, Hackney i Croydon rabowali zwykli obywatele: mężczyźni i kobiety, biali i czarni, miejscowi i przyjezdni, młodzi i starzy, pracujący i bezrobotni. Jakby na trzy dni zniesiono prawo, zawieszono normy społeczne.

Zamieszki w Londynie można by zbyć jako nagły wybuch przestępczości, gdyby nie protesty społeczne w innych krajach. Na ulicach Aten od ponad roku odbywają się bitwy między policją a anarchistami i związkowcami. W Madrycie doszło w maju do największych w dziejach Hiszpanii demonstracji przeciwko bezrobociu. W Tel Awiwie młodzi postawili miasteczko namiotowe na wzór tego w Kairze, żądając sprawiedliwości społecznej i ograniczenia cen nieruchomości. W Sztokholmie doszło do podobnych zamieszek jak w Londynie, tyle że szybciej i sprawniej stłumionych przez policję.

Motywy buntów są różne, ale podłoże to samo: pogarszające się warunki materialne i poczucie, że dotychczasowy ład społeczny może ulec rozpadowi. Na razie cięcia socjalne i wzrost bezrobocia dotykają klas najgorzej sytuowanych, wśród nich imigrantów, grupy uzależnione od pomocy społecznej i rosnące rzesze młodych, dla których nie ma pracy. Klasy średnie jeszcze się trzymają, ale i w nich narasta strach przed degradacją ekonomiczną i frustracja niemocą polityków wobec kryzysu. Ich protest może być potencjalnie najgroźniejszy: zagrożone bytowo klasy średnie głosują na partie skrajne, po części z obawy przed bezprawiem, jakie oglądaliśmy w Londynie.

Polityka 34.2011 (2821) z dnia 16.08.2011; Temat tygodnia; s. 10
Oryginalny tytuł tekstu: "Złap nas, jeśli potrafisz"
Reklama