Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Cudów nie oczekujcie

Grecja sparaliżowana, UE przed szczytem

Co robią europejscy politycy przed niedzielnym szczytem? Przerażeni zbytnim optymizmem inwestorów tonują nastroje. I zapowiadają – przełomu na pewno nie będzie.

Dziś kolejny etap wprowadzania oszczędności Grecji – tym razem olbrzymie zwolnienia i cięcia płac w administracji publicznej. A zatem kraj jest sparaliżowany przez dwudniowy strajk generalny. Ale okazuje się, że choć z pewnymi ograniczeniami, to jednak w Atenach kursują pociągi metra, autobusy, trolejbusy i tramwaje. Jak to możliwe? Greccy związkowcy niczego nie przeoczyli. Po prostu zdecydowali, że w ten sposób więcej niezadowolonych przybędzie na manifestacje do centrum miasta. Gdyby transport publiczny nie działał, trudniej byłoby zachęcić protestujących do przebijania się samochodem przez kompletnie zakorkowaną aglomerację.

Oczywiście manifestacje niczego nie zmienią. Przyjęcie nowego pakietu oszczędnościowego nie powinno okazać się dla rządzących socjalistów problemem. Zdecydowanie gorzej radzą sobie europejscy liderzy, którzy nadal nie wiedzą dokładnie, co uda się przyjąć na niedzielnym szczycie. Nicolas Sarkozy nie może nawet nacieszyć się swoją córeczką, bo Niemcy i Francja wyjątkowo opornie wypracowują porozumienie.

Podstawowy punkt sporny to wzmocnienie mechanizmu stabilizacyjnego, który mógłby mieć do dyspozycji bilion, a być może nawet dwa biliony euro. Francuzi najchętniej przekształciliby ten twór (powstały, by pomagać krajom strefy euro zagrożonym bankructwem), w normalny bank. Nie chcą się na to zgodzić Niemcy, którzy bardziej widzą jego rolę jako ubezpieczyciela. Jeżeli uda się zwiększyć jego możliwości finansowe, mógłby on zamiast Europejskiego Banku Centralnego skupować obligacje na rynku wtórnym. Byłaby to wielka ulga dla wszystkich, którzy taką działalność prowadzoną przez EBC, postrzegają jako znak końca świata i upadku wszystkich żelaznych zasad Unii Walutowej.

Reklama