Ciudad Real to 70-tysięczne miasteczko, 200 km od Madrytu. Jest tu lotnisko z jednym z najdłuższych pasów w Europie. Pachnące nowością terminale nie mają jednak komu służyć. Pod koniec października 2011 r. odleciał stąd ostatni samolot rejsowy. Port lotniczy, którego budowa kosztowała miliard euro i na którym wciąż wiszą firmowane przez urząd miasta plakaty z hasłem „Startują nasze sny”, może być metaforą dzisiejszej Hiszpanii. Kraju, którego premier szczycił się, że jego gospodarka jest jednym z mistrzów ekonomicznej Champions League, a w którym dziś nastroje sięgnęły dna. Kraju na parę dni przed wyborami parlamentarnymi (20 listopada), które po siedmiu latach rządów najbardziej medialnego rządu lewicy zapewnią prawdopodobnie absolutną większość prawicowej Partii Ludowej.
5 mln wyświetleń
José Marii Aznarowi (byłemu liderowi Partii Ludowej i premierowi Hiszpanii w latach 1996–2004) objawia się bóg neoliberalizmu, który każe mu prywatyzować ziemię i postawić na budownictwo. Nowe mieszkania mnożą się jak grzyby po deszczu, banki kuszą hipotekami. „Nie bądź prymitywnym hipisem, który żyje w wynajmowanym mieszkaniu – prowokuje głos z offu. – Kup mieszkanie i odpisz sobie niezłą sumkę od podatku”. Realizuje się Spanish dream i wszyscy żyją szczęśliwie w bajkowym kraju.
To subiektywna wizja ostatniej dekady w Hiszpanii stworzona przez 28-letniego komiksiarza Aleixa Saló. Animowany filmik pod tytułem „Espańistán”, którego prezentacja zbiegła się w czasie z pierwszymi manifestacjami Oburzonych, obejrzało na YouTube prawie 5 mln ludzi.