Tego wieczoru poszli na piwo do baru La Rana Cruda w Cuernavaca. Według świadków to, o czym rozmawiali, nie podobało się mężczyznom siedzącym przy sąsiednim stoliku. Po północy wyszli z baru, wsiedli do samochodu i odjechali. Jeden zadzwonił z komórki do dziewczyny, że są w drodze, ale mają kłopoty z jadącą za nimi półciężarówką. Nad ranem przy Autostradzie Słońca do Acapulco ciała całej siódemki znaleziono w aucie ze śladami tortur. Był 27 marca.
Przy zwłokach mordercy z Cártel del Golfo zostawili kartkę: „To spotyka tych, którzy telefonują do wojska z donosami”. Władze wzywają obywateli, aby przekazywali informacje pomocne w walce z gangami. Ale Javier Sicilia, znany poeta i ojciec jednej z ofiar, jest pewien, że jego syn ani sześciu zamordowanych z nim kolegów nie odpowiedzieli na apel. „Wiedzieli, że informatorzy nie mają żadnej ochrony” – powiedział prasie. Wkrótce okazało się, że morderców chronił miejscowy szef policji. Dlaczego siedmiu młodych ludzi zginęło, do dziś nie wiadomo. Podobno rozmawiali w barze o wojnie z narkokartelami. Temat w Meksyku niebezpieczny.
Wojnę ogłosił w grudniu 2006 r. prezydent Felipe Calderón. Do walki z gangsterami wysłano wojsko, tłumacząc, że policji nie można ufać. Trwająca ponad cztery lata wojna pochłonęła już ponad 40 tys. ofiar. Rząd twierdzi, że większość z nich to gangsterzy zabici w starciach z siłami państwa albo w walkach między sobą. Według niektórych źródeł giną przeważnie niewinni ludzie, jak tych siedmiu w Cuernavaca. Media co dzień przynoszą wiadomości o egzekucjach dokonywanych przez gangi, odkrywaniu masowych grobów, znajdowaniu bezgłowych ciał zwieszonych na postrach z mostów.