Takie zdjęcie w dwóch wersjach – Maddie o jasnej cerze i Maddie śniadej (gdyby okazało się, ze uprowadzona dziewczynka żyje np. w którymś z krajów na Bliskim Wschodzie) pojawiło się także w największych wyszukiwarkach i na portalach społecznościowych. Wideo rozpowszechniono w wersjach: angielskiej, portugalskiej, hiszpańskiej, włoskiej, francuskiej, niemieckiej i arabskiej.
Wirtualnie Maddie istnieje więc i nawet rośnie – ale wciąż nic nie wiadomo o jej losie, nikt w tej sprawie nie stanął przed sądem. Z wyjątkiem Tony’ego Bennetta. Ten 62-letni brytyjski prawnik odpowiada właśnie przed sądem za uporczywe nękanie i zniesławianie rodziców Madeleine. Raz już, dwa lata temu, w ramach sądowej ugody zobowiązał się zaniechać nagonki. W przeciwnym razie grozi mu więzienie – albo grzywna, grożąca ruiną finansową. Jednak obsesja okazała się silniejsza. Na kilku portalach i blogach Bennett umieścił aż 3 800 postów przeciwko McCannom. Rozpowszechnia też broszury o sprawie Madeleine, która jego zdaniem wcale nie została porwana. Przed sądem gotów był tylko przyznać, że w swych prześladowaniach „może posunął się trochę za daleko” gdy zlecił rozkolportowanie „niewielkiej ilości” (czyli 1 500 egzemplarzy) tej broszury w Rothley – małej miejscowości, gdzie mieszka rodzina McCannów. Rothley ma 3 500 mieszkańców. „Jeśli nie mam racji i Madeleine została porwana, to istotnie jestem złym człowiekiem i prowadzę podłą kampanię prześladowczą – oświadczył przed sądem Bennett. - Ale wierzę, że się nie mylę i prawda kiedyś wyjdzie na jaw”.
Lodowaty strach
Kate i Gerry McCann nie ustają w poszukiwaniach.