W roku 2010 Horst Köhler urażony na brak poparcia ze strony klasy politycznej, gdy czuł się ofiarą nagonki prasowej. A teraz Christian Wulff, który nie potrafił rozwiać podejrzeń o ciągnięcie jako premier Dolnej Saksonii korzyści z kontaktów ze światem biznesu.
Dla pani kanclerz to więcej niż zwykły pech w decyzjach personalnych, to raczej dowód brak wyczucia i wyłącznie partyjnego podejścia do urzędu prezydenta, który w Niemczech nie ma niemal żadnej władzy wykonawczej, za to jako „najwyższy komentator” niemieckiej polityki i kondycji niemieckiego społeczeństwa powinien być autorytetem moralnym poza wszelkim podejrzeniem. Nie wykluczone zresztą, że Christian Wulff pod względem prawnym będzie z podejrzeń oczyszczony. Ponieważ jednak zarzuty układają się w całą sieć drobne, ale intratnych kontaktów, więc prezydent stracił polityczny autorytet i musiał odejść.
Swego trzeciego kandydata Angela Merkel już nie przeforsuje, również dlatego, po ostatnich porażkach w wyborach do landtagów, chadecja i liberałowie tracą większość w Bundesracie. Zatem tym razem partie koalicyjne - chadecy i liberałowie – oraz opozycyjni socjaldemokraci i Zieloni (a może nawet z udziałem Partii Lewicy) szukają kandydata ponadpartyjnego.
Jednym z nich jest nasz stary znajomy Joachim Gauck, były szef niemieckiego IPN. W roku 2010 bezpartyjny kandydat SPD na prezydenta Niemiec. Gauck wprawdzie ma 72 lata i jeszcze przed upadkiem Wulffa (52 lata) ogłosił, że nie błędzie kandydował. Ale kto wie. Za drugiego kandydata uchodzi Klaus Töpfer (74 lata), w rządzie Kohla minister ochrony środowiska, ale dziś już nie kojarzony z chadecją, pochodzi z Wałbrzycha i sprawy polsko-niemieckie nie są mu obce. Za trzeciego mocnego kandydata uchodzi były SPD-owski minister spraw zagranicznych w pierwszym rządzie Angeli Merkel, Frank-Walter Steinmeier (56 lat) – również bardzo bliski spraw polskich.
Angela Merkel ma wprawdzie wysokie notowania, jednak kolejny "kryzys prezydencki" jest dla pani kanclerz wyraźnym sygnałem alarmowym. Dwaj przeforsowani przez nią kandydaci na najwyższe stanowisko odeszli ze stanowiska przed czasem.
Reklama