Jacek wstaje wcześnie rano, kiedy jedzie do pracy autobusem na dworze jest jeszcze ciemno. Przez cały dzień pracuje na budowie, a wieczorem idzie do baru żeby odpocząć. Kupuje coca-colę i widzi plakat z informacją, że wysyłając kod z butelki coli ma szanse wygrać bilet na Euro. Wyciąga więc telefon i zaczyna wystukiwać numer. Siedzący w barze ludzie przez chwilę przyglądają się, a potem zaczynają przynosić mu swoje butelki po coli, żeby miał większe szanse na wygraną. To lokalny bar, wszyscy się znają, a Polak jest jednym z nich, lubią go i szanują.
Dla Hiszpanów ciepły obrazek, który pokazuje człowieka mieszkającego z dala od domu i jego znajomych, którzy go wspierają i pomagają, żeby mógł spotkać się z rodziną. To emocjonalny przekaz, który raczej wzrusza i wyraża typową dla Hiszpanii, sympatie dla tych, którzy są daleko od domu. Podobne reklamy o Hiszpanach mieszkających w innych krajach są emitowane co roku przed Bożym Narodzeniem. Jacek jest kulturalnym i sympatycznym człowiekiem, mieszka w normalnym mieszkaniu i dobrze mówi po hiszpańsku.
Tyle że wykorzystywanie w spotach obcokrajowców to grząski grunt i łatwo o wpadkę. Jak reklamę robią Hiszpanie o Hiszpanach to śmieją się z tych samych żartów i dobrze wiedzą gdzie są czułe miejsca, których lepiej nie dotykać. Jak spot robi Hiszpan o Polaku to się okazuje, że łatwo o stereotypy. Polak to robotnik i to w dodatku taki, który nie jest chyba zbyt zaradny, bo przed 5 lat nie był w stanie odłożyć na bilet do domu.
Do pracy zagranicą rzeczywiście wyjeżdża tysiące robotników i to nie podlega dyskusji. Ale przez lata wiele się zmieniło, oprócz robotników wyjeżdżają też studenci, bankowcy, architekci i lekarze, którzy tylko w 2006 r.