Szwajcarski biskup Bernard Fellay podróżuje na rozmowy do Watykanu i wymienia listy z kurią rzymską. Media ogłosiły więc zakończenie sprawy lefebrystów. Przedwcześnie. Bp Fellay jeszcze nie wraca na łono Watykanu. Stawia kolejne doktrynalne warunki pojednania. Ale ostatnio ugoda watykańsko-lefebrystyczna wydaje się bliższa niż kiedykolwiek wcześniej. Kolejny list Fellaya do Watykanu rzecznik papieski ks. Federico Lombardi uznał za „obiecujący”. Spór jest fundamentalny: o rozumienie katolickiej tradycji i o ocenę reform uchwalonych pół wieku temu na II Soborze Watykańskim. Lefebryści tych reform nie akceptują i uważają się za prawdziwie wiernych tradycji katolickiej. Odrzucają soborowe „nowinki” – dialog z innymi religiami, ekumenizm, odejście od łaciny. Mają centralę w Szwajcarii, 500 księży i około miliona sympatyków w 38 krajach. Kiedy w 1988 r. wyświęcili bez zgody Jana Pawła II swych księży na biskupów, papież biskupów ekskomunikował.
Zapachniało schizmą. A to w Kościele kryzys poważniejszy niż pedofilski, bo zagrażający jedności samej instytucji. Benedykt XVI patronuje od pięciu lat próbom jego rozładowania. Watykanowi nie szło z tym gładko. Kiedy Benedykt zdjął ekskomunikę z czterech biskupów lefebrystów, okazało się, że jeden z nich jest kłamcą oświęcimskim (negacjonistą). Gdyby bp Fellay przyjął watykańskie warunki pojednania, byłby to wielki sukces Benedykta XVI, który na razie sukcesów nie odnosi. Jakie to warunki, nie wiadomo, bo wszystko dzieje się za spiżową bramą, nieznane są konkrety i nie ma przecieków.