Zaprzysiężenie nowego-starego prezydenta na Kremlu połączyło imperialną tradycję koronacyjną z amerykańskim demokratycznym widowiskiem. Ślubowaniu towarzyszył salut artyleryjski, bicie dzwonu Iwana Groźnego oraz pieśń „Sławsia”, której wykonanie tradycyjnie związane jest z carskimi koronacjami i najbardziej podniosłymi wydarzeniami w życiu przedrewolucyjnej Rosji. Po zakończeniu oficjalnej uroczystości, w Soborze Błagowieszczeńskim Kremla patriarcha Cyryl odprawił uroczyste nabożeństwo w intencji prezydenta i narodu.
Mimo burzliwego politycznego przebudzenia klasy średniej Władimir Putin nadal cieszy się olbrzymim poparciem. Co dowodzi postępującego rozłamu wśród Rosjan i stawia starzejącego się i osłabionego politycznie Putina przed niemożliwym do spełnienia zadaniem zaspokojenia sprzecznych żądań. Liberalnych i demokratycznych reform, a z drugiej strony stałego podnoszenia poziomu życia na koszt państwa.
Opinie na temat stabilności Rosji i władzy Putina są mocno podzielone. Znany politolog Dmitrij Trenin uważa, że prezydent wykaże się elastycznością polityczną i podejmie dialog ze społeczeństwem obywatelskim. Opozycja twierdzi, że dotychczasowa liberalizacja systemu partyjnego i przywrócenie wybieralności gubernatorów to tylko imitacja reform, naprawdę wzmacniająca Kreml. Uważają, że ostry kryzys ekonomiczny oraz polityczny jest nieuchronny i pozbawi Putina władzy już za 2–3 lata. Lub – jak głoszą pesymiści – prezydent dokończy dzieła autorytaryzacji Rosji i zacznie rządzić za pomocą siły. Ostatni wariant jest jednak uważany za mało prawdopodobny, tak więc elity rządzące Rosją poszukają raczej nowego i nieskompromitowanego następcy. Mają na to czas być może do 2024 r., po dwóch 6-letnich kadencjach Putina.