Rok 1991. Alexis Tsipras ma 17 lat, długie włosy związane w kucyk i na swój pierwszy w życiu wywiad do telewizji idzie prosto ze szkoły, gdzie od kilku tygodni trwa okupacja. Uczniowie zabarykadowali się w budynku i nie wpuszczają nikogo oprócz rodziców, którzy donoszą im jedzenie. Tak samo jest w ponad 2 tys. greckich szkół. Wszystko po to, by powstrzymać niepopularne zmiany w systemie edukacji, wprowadzające m.in. obowiązkowe mundurki. Tsipras stoi na czele komitetu w swoim ateńskim liceum, ale działa też w młodzieżówce Komunistycznej Partii Grecji. Na pytanie dziennikarki, co musi się stać, by uczniowie nareszcie wrócili do zajęć, odpowiada: „Niech rząd zrezygnuje z reformy”. Kilka miesięcy później minister edukacji podaje się do dymisji, a jego następca porzuca projekt.
20 lat później Tsipras znów zadziwia – tym razem całą Europę. Kieruje skrajnie lewicową partią Syriza, która w majowych wyborach zajęła drugie miejsce i wyprzedziła tradycyjnych socjaldemokratów z PASOK. Kolejne wybory, zaplanowane na 17 czerwca, może nawet wygrać, a Tsipras obiecuje, że Grecja zaniecha cięć i reform uzgodnionych ze strefą euro.
Rosnąca popularność polityka w połączeniu z chaosem politycznym w Atenach spędza sen z powiek unijnym politykom. Berlin i Bruksela nie chcą nawet myśleć, że ten charyzmatyczny i niesubordynowany ateńczyk mógłby stanąć na czele greckiego rządu. Tymczasem to bardzo prawdopodobny scenariusz.
Trzęsienie w Atenach
Wybory z 6 maja były dla Greków pierwszą okazją do demokratycznej wypowiedzi, odkąd kraj ogarnął kryzys.