Po wyprowadzaczach psów, organizatorach przyjęć weselnych i osobach, które zatrudniają się do robienia zakupów, w Ameryce powstał kolejny nietypowy zawód: asystent macierzyństwa. Pomagamy przyszłym matkom w zaplanowaniu rodzicielstwa, radzimy, gdzie zrobić pedicure i depilację przed porodem, wybieramy wspólnie fryzurę dla ojca i ubranie, w którym powinien się zjawić w szpitalu w dniu porodu, a potem jeszcze polecamy szpital, żłobek i przedszkole – tłumaczy Ellie Miller, współzałożycielka firmy zatrudniającej asystentów macierzyństwa.
Pierwsi asystenci pojawili się w Los Angeles, mieście gwiazd, gdzie nawet śmieci wynosi się w pełnym makijażu, a powrót do formy sprzed zajścia w ciążę i odpowiednie zaprezentowanie nowo narodzonego potomka jest częścią misternie budowanego wizerunku. Specyfika środowiska celebrytów polega również na tym, że producenci licząc na łatwą reklamę zasypują gwiazdy swoimi produktami. Asystent macierzyństwa pomaga zatem w decyzji, który z 10 wózków i ośmiu fotelików do samochodu zostawić, a które oddać na cele charytatywne. Pierwsza konsultacja może kosztować nawet 500 dol., ale to inwestycja, która w Los Angeles na pewno się opłaca.