Media przypominają, że wielkie imprezy sportowe to nie tylko zaszczyt i splendor, ale czasami też kłopot i przyczyna zadłużenia, z którego gospodarze wychodzą potem latami. Portugalia, która organizowała Euro 2004 przeinwestowała i teraz zastanawia się czy część stadionów - szczególnie tych wybudowanych poza Lizboną - rozebrać, ponieważ przez blisko dziesięć lat nie były w stanie na siebie zarobić. W Grecji, która osiem lat temu była gospodarzem letnich igrzysk, od początku nie było różowo. Pomijając kilkukrotny wzrost budżetu przeznaczonego na olimpiadę, po latach coraz częściej słychać, że ówczesne wydatki dały początek dzisiejszemu zadłużeniu i w dużej mierze przyczyniły się do trwającego tam od lat kryzysu.
Brytyjczycy też co prawda przekroczyli olimpijski budżet, i zaczynając od 2,7 mld funtów zatrzymali się dopiero na 9,3 mld, ale pomni doświadczeń poprzednich gospodarzy sumiennie odrobili lekcję. Dlatego od początku starali się budować tanio, i już na dwa lata przed olimpiadą mieli gotowe plany co zrobić z powstałymi obiektami jak tylko impreza się zakończy. Nie przypadkiem więc większość stosowanych przy budowie materiałów to tworzywa, które można użyć ponowie lub przetworzyć. Dach nad stadionem olimpijskim nie jest zrobiony ze stali albo betonu tylko z lekkiego, niepalnego i znacznie tańszego PVC, z którego zazwyczaj powstają rury albo profile okienne. Dzięki temu łatwo będzie można go przerabiać. Tak samo jak większość z 80 tys. stadionowych krzesełek, które zaraz po zawodach zostaną zdemontowane, bo jak pokazują doświadczenia innych, później miasta nie są w stanie utrzymać tak dużych obiektów ani sprzedać tylu biletów, żeby szczelnie wypełnić cały stadion.
Wioska olimpijska stanie się zwykłym osiedlem, na którym pierwszeństwo kupna mieszkań i preferencyjne ceny będą mieli okoliczni mieszkańcy.