Vincenzo Tauro, lat 33, pracuje w ILVIE od 11 lat. Teraz broni huty przed zamknięciem. Bierze udział w cotygodniowych wiecach, marszach protestacyjnych i blokadach dróg. Urodził się i mieszka w dzielnicy Tamburi, położonej najbliżej huty. Jak wspomina, rdzawy pył z ILVY, podobnie jak zasnute szarym dymem niebo, towarzyszyły mu od zawsze. Woda w wannie po wieczornej kąpieli zawsze była pomarańczowa. Po meczu czy zabawie na podwórku zawsze wracał umorusany na pomarańczowo. Jego dwóm synom to nie grozi, bo burmistrz Tarentu Ippazio Stefano, z zawodu pediatra, już cztery lata temu zakazał dzieciom i młodzieży w Tamburi wszelkich zabaw na świeżym powietrzu.
Żona Tauro zaprasza telewizyjne kamery na balkon. Przejeżdża palcem po podłodze i dopiero wtedy spod pyłu wyłaniają się kafelki. „Dziś, żeby wam pokazać, specjalnie nie sprzątałam. Ale każdego ranka wszystko wycieram i zmywam. Jak maniaczka. Może dlatego, żeby udawać przed sobą, że tego nie ma” – mówi reporterom. Vincenzo dodaje: „My to wszystko mamy w płucach. Moje na zdjęciu wyglądają tak, jakbym być nałogowym palaczem, a nie palę”. Na pytanie, czy nigdy nie myślał, żeby się stąd wyprowadzić, wyciąga opasłą teczkę: „Jestem z wykształcenia geometrą, a to są kopie listów, które wysłałem w poszukiwaniu innej pracy dalej od huty. Nawet jako wykidajło czy nocny stróż. Ani jednej odpowiedzi. Tu po prostu nie ma pracy. A o tę w hucie ludzie się biją”.
W ILVIE jako wyspecjalizowany robotnik potrafi z nadgodzinami wyciągnąć nawet ponad 2 tys. euro. Nigdzie indziej tyle by nie zarobił. Nigdzie indziej nie stać by go było na spore mieszkanie, nie mówiąc o godnym utrzymaniu rodziny.