W środę zawrzało, gdy francuskie media jako pierwsze wypuściły informację o najnowszej publikacji naukowej, której współautorem jest prof. Gilles-Eric Seralini z Uniwersytetu Caen. Otóż ma ona dowodzić, że laboratoryjne szczury karmione zmodyfikowaną genetycznie kukurydzą cierpią na raka sutka. Owa kukurydza (która nie została jeszcze dopuszczona do upraw w Europie, ale wysiewa się ją w Ameryce) to produkt biotechnologicznego koncernu Monsanto. Roślina ta jest tak zmodyfikowana, by być odporną na opryski herbicydem Roundup (glifosatem). Zespół Seraliniego włączył więc do diety laboratoryjnych szczurów również tę substancję chemiczną (dostępną także w polskich sklepach ogrodniczych i powszechnie stosowaną).
Doniesienie to rozniosło się lotem błyskawicy po sieci, a przede wszystkim rozmaitych stronach internetowych organizacji bardzo nie lubiących genetycznie zmodyfikowanych roślin (GMO). Seralini miałby, ich zdaniem, niezbicie udowodnić szkodliwość GMO. Czy rzeczywiście tego dokonał i powinniśmy zacząć się bać?
Zdecydowanie nie. Dlaczego warto być bardzo sceptycznym wobec rewelacji francuskiego naukowca? Bo prof. Seralini jest postacią, delikatnie mówiąc, kontrowersyjną, o czym już pisałem. Bardzo smakowite rzeczy wygrzebał również Wojciech Zalewski, naukowiec i bloger Polityki.
Kolejna wątpliwość bierze się zaś stąd, że prof. Seralini zwołał w środę w Londynie konferencję prasową, ale nie udostępnił wcześniej swojej publikacji dziennikarzom.