Niemcy długo zwlekali z decyzją o budowie pomnika upamiętniającego zagładę Romów. Teraz będą go mieli w samym centrum Berlina. Duży zbiornik wody z trójkątnym kamieniem ozdobionym kwiatem. Raz dziennie kamień zniknie pod powierzchnią wody, a po chwili wynurzy się ze świeżym kwiatem. Na obrzeżu wyryte będą nazwy obozów, w których mordowano Romów. W tle – dźwięki skrzypiec. Nie zwykła cygańska muzyka, ale coś, co przypomina zgrzyt kół wagonu kolejowego na szynach. Niecodzienny projekt za 2,5 mln euro.
Związek Romów w Niemczech walczył niemal 30 lat z miejscową biurokracją o prawo do pomnika. Gdy zlecił wykonanie prac słynnemu izraelskiemu rzeźbiarzowi Daniemu Karavanowi, ten przez 12 lat spierał się z urzędnikami o każdy szczegół. Niemcy chcieli, żeby pomnik upamiętniał Cyganów, rzeźbiarz domagał się „Romów i Sinti”. Niemcy woleli wersję o 100 tys. ofiar, Karavan uparł się przy „około pół miliona”. Długie spory dotyczyły też lokalizacji. Ostatecznie dzieło Karavana stanie tuż przy Reichstagu. Kanclerz Angela Merkel będzie miała tylko kilka kroków ze swej kancelarii, gdy w drugiej połowie października pojawi się tutaj, aby dokonać aktu odsłonięcia.