Turcja atakuje cele w Syrii w odpowiedzi na ostrzał moździerzowy
Turecki parlament zgadza się na operację militarną
Po tym, jak w środę po południu na turecką wieś Akcakale spadły syryjskie pociski moździerzowe, które zabiły pięć osób i raniły dziewięć (według innych mediów 13 osób), premier Tayyip Erdogan ogłosił, że turecka artyleria zaatakowała przygraniczne cele w Syrii, wykryte przez radar.
Na położoną w południowo-wschodniej Turcji wieś Akcakale w ciągu ostatnich dni spadło wiele zabłąkanych kul i pocisków, które raniły kilka osób. W obawie przed kolejnymi ofiarami, zamknięto tutejsze szkoły. W środowym incydencie zginęła matka z czwórką dzieci. Nie wiadomo, czy były to pociski armii Baszara Asada, czy rebeliantów. Syria wszczęła w tej sprawie śledztwo.
"Turcja nigdy nie zostawi takich prowokacji bez odpowiedzi" – napisano w komunikacie tureckiego rządu. W czwartek rano turecki rząd zwrócił się do parlamentu o zgodę na prowadzenie operacji militarnej (parlament udzielił takiej zgody na rok). Dochodzą jednak sygnały, że Turcja chce kontynuować działania dypolomatyczne, a jeden z przedstawicieli rządu powiedział wprost, że "wojna z Syrią nie leży w interesie Turcji".
W środę wieczorem zwołano pilne posiedzenie przedstawicieli państw NATO, którzy spotkali się w trybie artykułu 4 (według niego strony będą się konsultowały, ilekroć zdaniem którejkolwiek z nich, zagrożona będzie integralność terytorialna, niezależność polityczna lub bezpieczeństwo którejkolwiek ze stron). W komunikacie po spotkaniu napisano, że wszyscy sojusznicy Paktu potępiają środowy ostrzał. Sojusz - stojąc u boku Turcji - "żąda natychmiastowego zaprzestania takich agresywnych aktów wobec sojusznika i wzywa reżim syryjski do zaprzestania rażącego łamania prawa międzynarodowego" - podkreślono w komunikacie.