Jedna czwarta, może nawet więcej całej europejskiej młodzieży pozostaje bez pracy, niestabilność gospodarcza Grecji, Hiszpanii trudno opanować, spokojna przyszłość Bałkanów pozostaje niewiadomą. Europa do tej pory pouczała innych, jak mają się poprawić, a teraz inni widzą, że to Europa destabilizuje system finansowy, walczy z kryzysem zadłużeniowym i demograficznym. Co więcej, Europejczycy zwątpili, stracili radość i - patetycznie mówiąc - braterstwo, które opiewają Schiller i Beethoven. Jeśli pesymizm będzie się pogłębiał, piękna konstrukcja zawali się, jak binduga w „Greku Zorbie”.
Ale teraz spójrzmy na glob bardzo z wysoka, z kosmosu. Co jest lepszego w świecie dookoła Europy? Azja, gdzie dwa mocarstwa posyłają kanonierki, by ostrzyć sobie zęby o cztery nagie skały na Morzu Wschodniochińskim? Indie, Chiny i Japonia, które nie są w stanie się zaprzyjaźnić? Bliski Wschód, którego symbolem są wojny, dyktatury i krwawe rewolucje? Afryka, podzielona i wiecznie wyczekująca pomocy? Dobrowolny związek krajów europejskich oczywiście nie jest doskonały, ale i tak pozostaje w świecie historycznym fenomenem, który wyprowadził ludzi z wielkich nieszczęść. Europa nie jest dziś stabilna, ale trzy czwarte świata, w którym prawie miliard osób głoduje, modliłoby się o takie tylko problemy, jakie ma nasza Unia.
I uwaga: to nie jest nagroda dla aktualnych przywódców politycznych. Ci są odpowiedzialni za erozję pozycji Europy, za kryzys, spadek zaufania. Nagrody w Oslo nie powinien odbierać ani van Rompuy, ani Barroso, lecz wylosowane spośród obywateli Unii dziecko, by uwierzyło w model europejski, który tak długo nam daje spokój i dobrobyt.