Hiszpanie, Portugalczycy i Grecy walczą z deficytem budżetowym i rekordowo wysokim bezrobociem, strefa euro trzeszczy w szwach, a kraje, które nie przyjęły jeszcze europejskiej waluty, wolą na razie obserwować sytuację z boku i tak jak nowy litewski rząd odkładają plany przejścia na euro o kolejny rok. Łotwa tymczasem idzie pod prąd. Premier Valdis Dombrowskis zapowiada, że Łotysze zrezygnują ze swojego łata już 1 stycznia 2014 r. Przekonuje, że łotewska waluta od siedmiu lat jest powiązana z euro i wahania kursu europejskiej waluty i tak odbijają się na łacie, a dzięki euro Łotwa pobudziłaby handel, zredukowała koszty transakcji, ułatwiła życie zagranicznym inwestorom i usprawniła podróżowanie.
Połowa Łotyszy jest przeciwna. Obawiają się wzrostu cen. Ale już raz, trzy lata temu, kiedy Łotwa stanęła na krawędzi bankructwa, zaufali Dombrowskisowi i dzięki jego planom oszczędnościowym wyszli na prostą. W 2009 r. wzrost PKB był ujemny i wynosił –17,7 proc. Łotwa musiała poprosić MFW o 7,5 mld euro pożyczki. Ale już rok później udało się dojść do poziomu –0,3 proc., a w zeszłym roku łotewski wzrost PKB wynosił 5,5 proc. Wygląda więc na to, że mimo oporów, Łotwa wkrótce zostanie 18 członkiem strefy euro.