Do końca dekady Stany Zjednoczone będą największym producentem ropy naftowej, a do końca 2030 r. mogą się stać jej eksporterem, prognozuje Międzynarodowa Agencja Energii (IEA) w najnowszym raporcie Energy Outlook 2012. To efekt rewolucji, jaką wywołały technologie wydobycia niekonwencjonalnych zasobów paliw kopalnych: gazu łupkowego i ropy zaciśniętej. Przy rosnącym globalnym apetycie na energię (jej zużycie wzrośnie do 2035 r. o jedną trzecią, głównie w krajach rozwijających się, z Chinami i Indiami na czele) wzrost samodzielności energetycznej USA zapowiada wielką geopolityczną roszadę.
Traci uzasadnienie układ zawarty z królem Arabii Saudyjskiej jeszcze przez prezydenta Franklina D. Roosevelta w drodze powrotnej z Jałty, w którym USA zobowiązały się wspierać Saudów w zamian za gwarancję dostaw strategicznego surowca. Chiny i Indie już rozbudowują floty wojenne, by zapewnić ochronę szlaków morskich. Rosnąca podaż amerykańskiego gazu łupkowego i ropy niekonwencjonalnej osłabia fundament imperialnej strategii Rosji, polegającej na kontroli kurków z bezcennymi surowcami.
Obecny szok energetyczny, przeciwnie do tego z 1973 r., przyczynić się może do ożywienia nie tylko amerykańskiej gospodarki. Nic jednak za darmo. IEA ostrzega, że największym przegranym będzie klimat – powrót paliw kopalnych oznacza zwiększenie emisji gazów cieplarnianych, a także słabsze bodźce dla rozwoju alternatywnych źródeł energii. W rezultacie cel – zatrzymanie wzrostu temperatury atmosfery na poziomie 2 st. C – staje się coraz mniej realny.