Chińczycy są nie tylko najliczniejszym narodem świata, ale też najczęściej poszukującym miłości: w internetowych serwisach randkowych jest zarejestrowanych aż 180 mln z nich. Potentat tej branży Jiayuan.com radzi sobie tak dobrze, że wyszedł do świata offline i od niedawna urządza prawdziwe randki w ciemno. Boom przeżywa zresztą cała branża miłosna. Rekordy popularności w telewizji bije program „Czas się żenić” o samotnych 30-latkach szukających drugiej połowy, agencjom matrymonialnym rosną obroty, a na tradycyjnym małżeńskim rynku w Szanghaju pojawia się coraz więcej rodziców wychwalających zalety swojego dorosłego, ale samotnego potomstwa.
Wszystko przez tzw. prawo jednego dziecka z 1979 r., które miało uchronić Chiny przed eksplozją demograficzną, a w rzeczywistości doprowadziło do zachwiania proporcji: ze względu na wysokie koszty posagu rodzice wolą męskie potomstwo. Dziś na każde 100 kobiet w Chinach rodzi się więc 120 mężczyzn. Dawniej na dorosłe panny w Chinach mówiło się „niechciane psy”. Dziś chiński Internet podbiła wypowiedź uczestniczki jednego z programów randkowych: „Wolałabym płakać w BMW, niż uśmiechać się na twoim rowerze”.