Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Gra wetem

Budżet UE: z czym na szczyt

Tuż przed unijnym szczytem wszyscy deklarują chęć porozumienia, ale równocześnie grożą wetem. Tymczasem ta ostateczna broń nikomu nie wyszłaby na dobre. Jeśli zostanie użyta, będą sami przegrani.

Unijne negocjacje budżetowe to spektakl na użytek opinii publicznej. Każdy chce uchodzić za narodowego bohatera w swoim kraju, który albo wywalczył jak najmniejsze składki w przypadku płatników netto, albo wyrwał jak najwięcej dla ojczyzny, jeśli reprezentuje beneficjentów netto. Gra toczy się co prawda w sumie o ok. bilion euro, ale rozłożony aż na siedem lat. Roczny unijny budżet to równowartość zaledwie jednego procenta PKB wszystkich 27 państw członkowskich. Jednak gdy w Europie mowa jest o jakichkolwiek pieniądzach, zwłaszcza w okresie kryzysu, polityczne emocje biorą górę nad ekonomicznym rozsądkiem.

Z tego powodu mamy grę nerwów, podsycaną przez poszczególne delegacje, dające do zrozumienia, że ich szefowie będą twardo walczyć o interesy swoich państw i nie cofną się przed wetem, jeśli poczują się pokrzywdzeni. I tak blokadą grożą z jednej strony płatnicy netto z Wielką Brytanią na czele, którzy żądają największych cięć w projekcie przedstawionym przez Komisję Europejską. Weto premierzy Wielkiej Brytanii, Holandii czy Szwecji mogliby co prawda łatwo sprzedać w swoich stolicach jako obronę narodowych interesów, ale byłoby to pozorne zwycięstwo. Gdyby doszło do prowizoriów w kolejnych latach, oparte zostałyby one o budżet z 2013 r., więc płatnicy netto nic by nie oszczędzili.

Wetem grozi oczywiście Francja, jeśli naruszone zostaną wydatki na ukochaną przez nią Wspólną Politykę Rolną. Jednak blokada negocjacji na pewno nie pomogłaby prezydentowi tego kraju, który chce uchodzić w Europie za przeciwieństwo swojego, wyjątkowo trudnego we współpracy poprzednika. Poza tym w ten sposób François Hollande utrudniłby sobie relacje z południem kontynentu, dla którego chce być adwokatem w starciu z wzywającymi do cięć Niemcami.

Reklama