Premier Mario Monti zdecydował, że natychmiast po przyjęciu przez parlament ważnej dla kraju ustawy stabilizacyjnej złoży rezygnację. Decyzję motywował utratą poparcia najliczniej reprezentowanej w parlamencie partii Berlusconiego – Ludu Wolności. Wynika z tego, że jeszcze przed Bożym Narodzeniem prezydent rozwiąże parlament i najpewniej już w lutym odbędą się planowane wcześniej na wiosnę wybory. 76-letni Silvio Berlusconi, który wielokrotnie zapowiadał, że wycofa się z polityki, niespodziewanie oświadczył, że gotów jest „wrócić na boisko”. Mimo ogromnego spadku popularności w kraju (obecnie zaledwie 16 proc.) i totalnej utraty zaufania za granicą zdecydował się po raz szósty stanąć w wyborcze szranki. Jego rywalami będą kandydat lewicy, były komunista Pier Luigi Bersani (według najnowszych sondaży 38 proc. poparcia), i populistyczny Ruch 5 Gwiazdek komika Beppe Grillo (18 proc.).
Większość włoskich komentatorów składa decyzję Berlusconiego na karb megalomanii lub kalkulacji, że zmniejszy to rozmiary zapowiadającej się klęski wyborczej centroprawicy. Były premier jako ten, który obalił „rząd krwiopijców Montiego”, chce zjednać sobie zmuszonych w tym roku do nie lada wyrzeczeń Włochów. Elity biznesu, wspierane przez małe ugrupowania centrowe, wysunęły już kandydaturę Montiego, który na razie nie zajął w tej sprawie stanowiska.