Świat

Szarijat i konfitury

W Kairze znów gorąco

materiały prasowe
Według większości sondaży egipska opinia publiczna chce więcej islamu w polityce. Szkopuł w tym, że każdy polityk rozumie to odmiennie.

W wyniku ostatnich protestów na kairskim placu Tahrir, w których zginęło co najmniej kilka osób, a kilkaset zostało rannych, przed pałacem prezydenckim pojawiły się czołgi. Na kilka dni przed referendum w sprawie nowej konstytucji Egipcjanie wydają się bardziej podzieleni niż za dyktatury Hosniego Mubaraka. W ostatniej odsłonie egipskiego kryzysu – kolejnym starciu islamistów z nieislamistami – demonstranci zebrali się przed pałacem prezydenckim, by zaprotestować przeciw niebywałej decyzji prezydenta Mohameda Mursiego, który nadał sobie autorytarne (choć tymcz¬asowe) prerogatywy. Wyrażali też sprzeciw wobec jego starań o wprowadzenie w życie kontrowersyjnej konstytucji. Doszło do starć z policją. Podpalona została siedziba Bractwa Muzułmańskiego.

Nie chodzi jednak o Mursiego i jego niespodziewany dekret, choć oczywiście niektóre fragmenty przywołują na myśl język prosto z Orwella i wydają się napisane specjalnie, żeby prowokować i polaryzować opinię publiczną. Ani dekret, ani projekt konstytucji nie są jednak aż tak złe, jak twierdzą oponenci Mursiego. Prezydent mógłby przeczytać w telewizji listę zakupów, a różnica w reakcjach byłaby niewielka. Dekret jest tylko ostatnim przykładem z długiej – jak twierdzą przeciwnicy Mursiego – serii nadużyć.

„Pierwotni” opozycjoniści w Egipcie – i nie tylko oni – potępiają duże i małe kompromisy Bractwa Muzułmańskiego ze starą biurokracją, uskarżają się, że ich rewolucja została poświęcona na ołtarzu doraźnych korzyści i stopniowych zmian, a wśród wyznaczonych przez Bractwo zwierzchników resortu spraw wewnętrznych, wojska i wywiadu są ludzie mający na sumieniu jedne z najgorszych przypadków łamania praw człowieka w epoce Mubaraka.

Pełna wersja artykułu dostępna w 50 numerze "Forum".

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Dyrektorka odebrała sobie życie. Jeśli władza nic nie zrobi, te tragedie będą się powtarzać

Dyrektorka prestiżowego częstochowskiego liceum popełniła samobójstwo. Nauczycielka z tej samej szkoły próbowała się zabić rok wcześniej, od miesięcy wybuchały awantury i konflikty. Na oczach uczniów i z ich udziałem. Te wydarzenia są skrajną wersją tego, jak wyglądają relacje w tysiącach polskich szkół.

Joanna Cieśla
07.02.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną