Wygląda jak zwykła dziewczyna, ale to płomień, tak jasny, że może wypalić oczy”. Potężny głos Alicii Keys wyśpiewał te słowa z jej nowego krążka „Girl on Fire”. Pojawiła się na estradzie podczas rozdania tegorocznych nagród MTV Video Music, ubrana w strój z dekoltem przyprawiającym o zawrót głowy, grając na elektronicznej klawiaturze. Jak to często bywa z utworami tej gwiazdy rhythm and bluesa – podziwianej nie tylko za błyskotliwą karierę, ale także za talent muzyczny, kunszt pianistyczny i zaangażowanie w walce z AIDS – ich teksty opowiadają o jej własnych doświadczeniach, lecz z zachowaniem pewnego dystansu. Alicia zawsze podkreśla, że ta rezerwa to jedna z cech, jakie wyrobiło w niej jej miasto – Nowy Jork.
Występ na gali MTV był jednocześnie prezentacją jej dorobku i pierwszą zapowiedzią nowej płyty, która w listopadzie trafiła do sprzedaży. Tym albumem artystka przerwała trzyletnie milczenie, w najbliższych miesiącach wybiera się w trasę koncertową.
Więcej siebie samej
Dorastała w zachodniej części Manhattanu, na budzących postrach ulicach Hell’s Kitchen. Mieszkała razem z matką (imigrantką pochodzenia irlandzko-włoskiego), ojciec (Jamajczyk) wyprowadził się z domu, gdy Alicia miała zaledwie dwa lata. – Ona żyje w świecie, który jest cały w ogniu, przeczuwa katastrofę, ale wie, że może odlecieć daleko stąd – śpiewa artystka w „Girl on Fire”.
Pełna wersja artykułu dostępna w 50 numerze "Forum".