Świat

Karma Buriata

Buriacja: witaj mi, rusi buddyjska

materiały prasowe
Buddyzm w Rosji to coś więcej niż rozrywka dla wielkomiejskich snobów. Całe regiony są tu zamieszkane przez tradycyjnych wyznawców tej religii, którym nie chce się ględzić o sensie życia i którzy nie udają prostych pasterzy, tylko nimi są.

Wołga – stara buddyjska rzeka” – ten cytat z rosyjskiego przeboju z lat 80. wtedy wydawał się śmiesznym paradoksem, dziś natomiast jest przypomnieniem prostego faktu. Prawie w każdym większym mieście europejskiej części Rosji znajdziemy buddyjski ośrodek. W Federacji Rosyjskiej takich centrów jest około dwustu. Buddyści mieszkają w regionach, gdzie tradycyjnie wyznawano tę religię: Buriacja, Kałmucja i Tuwa. Na początku lat 90. rozpoczął się tam renesans religijny i masowa odbudowa świątyń zniszczonych w okresie komunizmu. 20 lat temu były trzy, obecnie jest ich już około stu. A zatem – czy Rosja jest krajem buddyjskim?

– Żyją sobie ludzie w Petersburgu czy Niżnym Nowogrodzie, wykształceni, pracują, żadnych buddystów wokół nie ma i nagle rzucają wszystko, czasem nawet rodziny, i wyjeżdżają do Buriacji – mówi etnografka Natalia Żukowska. – O takich ludziach mówią, że wpadli w buddyzm. Tak określa się rdzennych Rosjan, którzy przyjęli tę religię. Buriaci, Tuwińcy i Kałmucy tradycyjnie wyznają buddyzm i w nic nie wpadają – już dawno tam są.

Kto tu jest prawdziwy?

Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, ilu w Rosji jest wyznawców buddyzmu. Według spisu powszechnego z 2002 r. w Buriacji, Tuwie i Kałmucji mieszkało około 870 tys. ludzi, wśród nich większość stanowią buddyści, ale nie brakuje prawosławnych, ateistów i szamanistów. Ilu wyznawców Buddy jest wśród Rosjan? Tego tak naprawdę nie wie nikt.

 

Pełna wersja artykułu dostępna w 51/52 numerze "Forum".

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Dyrektorka odebrała sobie życie. Jeśli władza nic nie zrobi, te tragedie będą się powtarzać

Dyrektorka prestiżowego częstochowskiego liceum popełniła samobójstwo. Nauczycielka z tej samej szkoły próbowała się zabić rok wcześniej, od miesięcy wybuchały awantury i konflikty. Na oczach uczniów i z ich udziałem. Te wydarzenia są skrajną wersją tego, jak wyglądają relacje w tysiącach polskich szkół.

Joanna Cieśla
07.02.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną