Dosyć szokująco wyglądają ostatnie dane Federalnego Urzędu Statystycznego dotyczące skali ubóstwa. Według europejskich norm, do tej kategorii zaliczane są osoby, które (łącznie z zasiłkami) dysponują dochodami poniżej 60 proc. średniej krajowej. W Niemczech oznacza to przeciętnie 848 euro; na wschodzie, gdzie zarobki są niższe, mniej. Dziś już co szósty Niemiec spadł poniżej takiej granicy ubóstwa. W dużych miastach: Berlinie, Lipsku, Dortmundzie, Duisburgu, Hanowerze czy Bremie – co czwarty.
Ponad 4,5 mln Niemców pobiera zasiłek społeczny ALG II, przeznaczony dla osób, które nie mają prawa do zasiłku dla bezrobotnych albo ich dochody są za niskie, aby zapewnić „minimum godnego życia”. Określa się je na 374 euro miesięcznie (po odliczeniu czynszu). Coraz częściej nawet praca w pełnym wymiarze nie zapewnia tego minimum. Ponad 4,6 mln Niemców pracuje za mniej niż 7,50 euro za godzinę. Szczególnie dotkniętą grupą są samozatrudnieni i wykonujący wolne zawody. Blisko 16 proc. osób pobierających zasiłek wyrównawczy to osoby z wyższym wykształceniem: artyści, dziennikarze, graficy, ale też architekci czy nawet prawnicy, pracujący na umowach śmieciowych.