Świat

Smok i jego krab

Chińczycy za wolnością mediów

Demonstraci wzywają do wolności prasy i wspierają dziennikarzy z Tygodnika Południowego. Zgromadzenie przed siedzibą redakcji. 8 styczeń 2013r. Demonstraci wzywają do wolności prasy i wspierają dziennikarzy z Tygodnika Południowego. Zgromadzenie przed siedzibą redakcji. 8 styczeń 2013r. AFP / East News
W Kantonie chińscy dziennikarze postawili się cenzurze. Ale to wyjątek, bo Pekin docenia media – pozwala im na odrobinę wolności, co ułatwia mu kontrolę obywateli i własnych urzędników.
Plakat głosi: „Zwykli ludzie popierają Tygodnik Południowy.”AFP/East News Plakat głosi: „Zwykli ludzie popierają Tygodnik Południowy.”

Protest trwał zaledwie pięć dni, ale i tak był to najdłuższy bunt chińskich dziennikarzy od czasów masakry na placu Tiananmen w 1989 r. Poszło o noworoczny komentarz, który miał się ukazać na pierwszej stronie wydawanego w Kantonie „Tygodnika Południowego”. Gazeta chciała życzyć czytelnikom m.in. spełnienia marzeń o reformach politycznych, o szanowaniu wolności słowa i innych swobód obywatelskich zapisanych w konstytucji.

Tekst powstał, został zatwierdzony przez redaktorów, ale nigdy się nie ukazał. W jego miejsce pojawił się hymn na cześć partii komunistycznej pod rządami nowego sekretarza generalnego Xi Jinpinga. Po całonocnym burzliwym zebraniu dziennikarze ogłosili początek protestu i zażądali od władz, by odwołały naczelnego cenzora w prowincji Guangdong, który nadzorował gazetę i osobiście zdjął noworoczny materiał, zastępując go partyjnymi banałami.

„Tygodnik Południowy” z ponad 1,5-mln nakładem jest największym chińskim pismem tego typu, dostępnym w całym kraju. Zapracował też na reputację gazety najbardziej postępowej. Mimo że jest ściśle powiązany z partią komunistyczną oraz poddawany cenzurze, to od czasu do czasu wyciąga niewygodne tematy. M.in. ostro krytykował władze za zatajenie przypadków SARS, epidemii podobnej do zapalenia płuc, która zaczęła się w Guangdongu 11 lat temu, pisał też o zatonięciu w 2003 r. okrętu podwodnego z całą załogą na pokładzie.

W samym Kantonie protest dziennikarzy łatwo było przegapić, bo pod siedzibą gazety zebrało się raptem około dwustu osób, w tym wielu pracowników wydawnictwa. Ważniejsze było poparcie, jakie „Tygodnik” otrzymał od kolegów po piórze i w Internecie.

Polityka 03.2013 (2891) z dnia 15.01.2013; Świat; s. 52
Oryginalny tytuł tekstu: "Smok i jego krab"
Reklama