Hymn Republiki Tuwy ma tylko 13 wersów. „Gdy chodzę po lesie, zawsze jestem zadowolony – bo mam tu wszystko, czego potrzebuję, by żyć”. Ten region Federacji Rosyjskiej, położony na pograniczu z Mongolią, w rankingu najczystszych ekologicznie prowincji mieści się w pierwszej trójce, a pod względem poziomu życia plasuje się na ostatniej pozycji. Dla mieszkańców Tuwy rozwinięta gospodarka to koszmar, przed którym należy uciekać. Miejscowym XXI wiek nie jest do niczego potrzebny, zresztą jak każdy inny – żyją w wiecznym bezczasie. Dla Rosji Tuwa to taka „wewnętrzna Afryka”.
Jak tu pięknie!
– Po ósmej wieczorem lepiej nie wychodzić z hotelu. A jeśli już koniecznie będzie pan musiał, to proszę zamówić taksówkę. Proszę, tu ma pan telefony do dobrej firmy taksówkowej. I niech się pan nie zdziwi, jeśli w taksówce będzie dwóch ludzi: wieczorami taksówkarze boją się jeździć sami. W Kyzyle (stolica Tuwy – przyp. FORUM) po rosyjsku się pan dogada, , ale im dalej od miasta, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że spotka pan kogoś mówiącego w tym języku. Miejscowych lepiej nie zaczepiać. To dobrzy ludzie, a jeśli zabiją, to niechcący.
Taksówkarz Alosza z Chakasji wiezie mnie do Tuwy. Przez całą drogę instruuje i opowiada, co wie o tym syberyjskim regionie. Razem ze mną jedzie dwóch wojskowych z Saratowa. Mają zabrać z Kyzyłu i dowieźć na miejsce służby pięciu poborowych. – Macie szczęście, chłopaki – uśmiecha się Alosza. – Tuwańczycy to znakomici wojacy.
Tu nikt się nie wymiguje od armii. Zgłoszą się i jeszcze własną broń przyniosą. Do Kyzyłu nie doleci się samolotem, nie dojedzie pociągiem, nie dopłynie statkiem. A odkąd skoczyły w górę ceny na benzynę, podróż autobusem czy taksówką też stała się luksusem. Istne terytorium zamorskie, jak Gujana dla Francji. Różnica polega jedynie na tym, że Gujanę od Paryża dzieli Atlantyk, a Tuwę od Moskwy – własne terytorium.
Pełna wersja artykułu dostępna w 2 numerze "Forum".