Dzieci wdrapują się na powalone drzewa i podwieszone mostki, biegają za gołębiami. Dorośli przyglądają się temu z łezką w oku. Realizują się dwie potężne fantazje: idylla dzieciństwa i wiejska arkadia.Tyle że nie jesteśmy na wsi, lecz na placu zabaw w środku metropolii – to London Fields we wschodnim Londynie. Znajdziemy tu również łąki w lecie pełne polnych kwiatów, a za wielkimi, zbudowanymi z konarów placami zabaw – nawet kawałek lasu. Wystarczy przejść przez park, by znaleźć się na głównej ulicy Broadway Market, gdzie dwa razy w tygodniu odbywają się targi rolnicze.
A to przecież żaden wyjątek. Także wiele innych placów zabaw w angielskich miastach zostało przebudowanych. Metalowe drabinki i inne zabawki zastąpiono drewnianymi minifortami, huśtawkami z drewna i sznura, wielkimi głazami oraz grubo pociętymi pniami drzew. Takie „uwioskowienie” tego typu miejsc odbywa się w całej Wielkiej Brytanii.
Trend rustykalny
– Osiągnęliśmy masę krytyczną, więcej jest tego typu placów zabaw niż tradycyjnych – mówi Mark Hugues z Big Wood Play, firmy dostarczającej wyposażenie takich miejsc. – Nikt już nie kupuje metalowych drabinek. Dzieci ich nie chcą i protestowały nawet, gdy na prośbę dyrekcji w jednej ze szkół drewno miało być pomalowane farbą.Powodzeniem cieszy się też literatura dla dzieci oparta na wiejskich motywach. Nawet pomimo tego, że niektóre tytuły brzmią dziwnie, jak np. „Księga patyka: mnóstwo rzeczy, które możesz zrobić z patyka lub patykiem”. Świat dzieci to jeden z wielu przykładów zakradania się wsi do miast. Widać to po tym, co jemy, jak się ubieramy, co czytamy, jak urządzamy nasze domy i spędzamy wolny czas.