Ściany z odrapaną żółtą lamperią, żelazna prycza, mały telewizor i elektryczny wiatrak – cela w ateńskim więzieniu w niczym nie przypomina luksusowych wnętrz, do których przywykł Akis Tsochatzopoulos. Jedzenie też jest mniej wykwintne, choć 73-letni były minister nie musi przekupywać strażników, aby raz w tygodniu przynieśli mu wybrane danie z restauracji, bo jak każdy więzień ma do tego prawo. Nie ma jednak dostępu do Internetu, rozmowy przez komórki są zakazane, a korzystanie z więziennego telefonu jest mocno ograniczone. I tak już dziewięć miesięcy, od momentu głośnego zatrzymania, gdy w kwietniu 2012 r. policja z towarzyszeniem telewizyjnych kamer przyszła po polityka, któremu zarzuca się dziś korupcję na niespotykaną skalę przy podpisywaniu kontraktów zbrojeniowych.
Ludzie najpierw nie mogli uwierzyć, a później kwitowali z ulgą: Epitelous! (nareszcie!), bo królewskie noszenie się jednego z założycieli socjalistycznej partii Pasok od dawna kłuło ich w oczy. Natychmiast pojawiły się apele: „Zamknąć złodzieja, niech oddaje, co ukradł. To on i jemu podobni doprowadzili nasz kraj do kryzysu, za który teraz płacimy”. Ale sceptycy chłodzili entuzjazm. Twierdzili, że partia tylko udaje, że czyści szeregi, że walczy z korupcją – wsadzą go na chwilę, a po wyborach powiedzą: przedawnienie, i wypuszczą. Będzie jak zwykle.
Grecy są nieufni – media już setki razy wyciągały na światło dzienne korupcyjne afery kluczowych polityków, byłych premierów, ministrów i posłów, ci jednak pozostają bezkarni dzięki prawu, które sami stworzyli.