Skąd po śmierci pisarza wiadomo, że odegrał ważną rolę? Co świadczy o jego wielkości?
María Kodama: Pisarze, zdaniem wielu ludzi, po śmierci trafiają na pewien czas do otchłani czyśćcowej. A ich dzieła żyją nadal.
Poza Borgesem, który tego nie potrzebował.
Rzeczywiście, w jego przypadku tak nie było. To właśnie mówią mi wszyscy dokoła: że wciąż żyje, jest obecny. O to chodzi w mojej pracy.
Nie ma studiów, na których można by się było nauczyć, jak pielęgnować spuściznę po pisarzu. Jak uczą się tego wdowy i spadkobiercy? Bo przecież jedni twórcy błyszczą pełnym blaskiem, a inni popadają w zapomnienie...
Usiłuję robić to najlepiej jak umiem. W pewnym sensie byłam do tego przygotowana, studiowałam literaturę, znam kilka języków, to narzędzia, którymi posługuję się w swojej pracy. Spędziłam z nim całe życie, odkąd skończyłam 16 lat. Od jego śmierci minęło już 26 lat, a ja wciąż jestem z nim. Życie przygotowywało mnie do tego, co mnie spotkało. Uczestniczę w różnych spotkaniach, organizuję konferencje, wygłaszam odczyty, spotykam się z wykładowcami, założyłam fundację, analizuję jego twórczość.
Te wszystkie działania składają się na tajemniczy cud, w którym współuczestniczy wiele osób. Dzięki temu udaje nam się utrzymać go przy życiu, mimo że już odszedł. A to – jak mówi mi wielu ludzi – bardzo trudno osiągnąć. Ale najważniejsza jest miłość. Bo jeśli jej nie ma, nie sposób zajmować się tym dzień w dzień
Pełna wersja artykułu dostępna w 3 numerze "Forum".