Pod koniec stycznia Irańczycy wysłali małpę w kosmos. Na chwilę przed startem pokazali nawet jej zdjęcia, przerażonej i upchanej jakby w pudełko po butach z dziurkami. Rzeczniczka Białego Domu była oburzona potraktowaniem „biednej małpki”, protesty zgłosili obrońcy praw zwierząt, ale eksperci powątpiewali w prawdziwość tego przedsięwzięcia. Teheran nie rozwiał tych wątpliwości pokazując zdjęcia małej kosmonautki już po powrocie. Szybko okazało się, że na nowych fotografiach jest inna małpa (nie miała charakterystycznej brodawki). Z punktu widzenia Zachodu nie wiadomo, co gorsze: czy to, że małpa z pierwszego zdjęcia rzeczywiście sięgnęła gwiazd, co świadczyłoby o dużym zaawansowaniu irańskiego programu rakietowego, czy też to, że z tych gwiazd nie wróciła i trzeba było pokazać dublerkę.
Biednemu zwierzęciu pozazdrościł prezydent Mahmud Ahmadineżad, który w zeszłym tygodniu zapowiedział, że chce być pierwszym Irańczykiem w kosmosie. Biorąc pod uwagę smutny los pierwszej irańskiej małpy w kosmosie, przeciwnicy prezydenta już zacierają ręce. Na cztery miesiące przed końcem drugiej kadencji Ahmadineżada w irańskiej polityce wrze z powodu sporu między obozem prezydenta, który coraz wyraźniej zmierza do wariantu rosyjskiego (nie może rządzić przez trzy kadencje z rzędu, więc przez następną porządzi jego człowiek, a potem sam wróci do władzy), a religijnym establishmentem. Stojący na jego czele Najwyższy Przywódca Iranu ajatollah Ali Chamenei według dokumentu opublikowanego przez Wikileaks już w 2009 r. miał „dość niesubordynacji tego syna kowala [to o prezydencie – red.] i chciałby, aby zniknął on z powierzchni Ziemi”.