Możliwość spotkania z Paulem Watsonem to rzadka okazja. Ten oceaniczny pirat, poszukiwany przez wszystkie policje świata, już od miesięcy zniknął z medialnych radarów. Nikt nie potrafił go namierzyć. Gdzie ukrył się słynny ekolog? Pierwszy etap mojej podróży wiódł na egzotyczne wyspy Samoa. Polecono mi odbyć 24-godzinną podróż samolotem z Paryża do Pago Pago, bez żadnych dodatkowych wskazówek. Pewne było tylko, że to nie będzie koniec trasy.
Aby porozmawiać z Paulem Watsonem, trzeba znaleźć się na pokładzie statku Steve Irwin, zagubionego gdzieś na Południowym Pacyfiku, między wyspami Samoa, Tonga, Fidżi a Nową Zelandią. Jak się tam dostanę i ile czasu to zajmie? Brak odpowiedzi. Wokół osoby tego kanadyjskiego ekologa, stojącego na czele organizacji Sea Shepherd, panuje prawdziwa paranoja. Żelazną zasadą jest, że nie można powiedzieć ani napisać nic, co mogłoby narazić na szwank jego bezpieczeństwo.
Statek pełen gaśnic
Siddharth (Sid) – z którym komunikowałam się e-mailowo od początku wyprawy – skąpił mi informacji. Dopiero po przybyciu do Pago Pago dowiedziałam się z e-maila, co mam dalej robić. Amerykański pilot Roger (długie szpakowate włosy przewiązane czarną bandaną) demonstrował wielką pewność siebie, ale półgodzinny lot małym śmigłowcem nad Pacyfikiem wydawał się wiecznością. I kuszeniem losu, podobnie jak późniejsze, wymierzone co do milimetra lądowanie na wąziutkim pokładzie Steve Irwin.
Artykuł pochodzi z najnowszego 7 numeru tygodnika FORUM w kioskach od poniedziałku 18 lutego 2013 r.