Kiedy Rachel oznajmiła, że zamierza się wyprowadzić, Jacob przyjął to ze spokojem. Nie leżał godzinami na łóżku, nie wpatrywał się bezczynnie w sufit, nie wydzwaniał do przyjaciół. Nie topił smutków w whisky. Nic z tych rzeczy. Jeszcze tego samego dnia, gdy jego wybranka zatrzasnęła za sobą drzwi mieszkania, zalogował się na portalu Match.com, gdzie dwa lata wcześniej poznał Rachel.
– Korzystanie z serwisów randkowych zupełnie mnie odmieniło – przyznaje 33-latek z Portland w stanie Oregon. – Kiedyś myślałem, że poderwanie nowej dziewczyny to prawdziwe wyzwanie, a teraz nie mam z tym problemów. Gdybym spotkał Rachel w realu i nigdy wcześniej nie randkował w internecie, na 95 proc. bylibyśmy już małżeństwem. Zrobiłbym wszystko, żeby nam się udało. A teraz nie rozpaczałem z powodu rozstania. Przeciwnie – byłem ciekaw, kogo poznam tym razem.
Milion szans na miłość
Po logowaniu przed Jacobem otworzył się wirtualny świat niemal nieograniczonych możliwości. Miłości i seksu szuka w internecie miliony ludzi ze wszystkich kontynentów. Wedle jednego z badań, w latach 2005–2007 w USA na portalach randkowych poznało się 22 proc. par heteroseksualnych i aż 61 proc. par jednopłciowych. Zaledwie dziesięć lat wcześniej w ten sposób rozpoczynał się tylko jeden na 25 związków.
Fragment artykułu pochodzi z najnowszego 8 numeru tygodnika FORUM w kioskach od poniedziałku 25 lutego 2013 r.