Już od dawna uważano, że waszyngtońska metropolia jest odporna na recesję dzięki niestrudzonej ekspansji rządu federalnego zarówno w dobrych, jak i w złych czasach. Dopiero teraz jednak, gdy Waszyngton kwitnie, a większość kraju tonie w gospodarczym marazmie, widać wyraźnie, jak prosperuje to miasto. Przez ostatnich 10 lat odnotowało imponujący wzrost gospodarczy i demograficzny. Tymczasem miasta zajmujące obecnie i w przeszłości drugie miejsce na liście największych metropolii kraju – Los Angeles i Chicago – coraz bardziej tracą na znaczeniu. Chociaż Waszyngton wciąż nie może się z nimi równać, jeśli chodzi o liczbę ludności, to jednak przewyższa je pod względem potęgi ekonomicznej i znaczenia w skali całego kraju.
Czy jest to korzystne dla Ameryki, to już zupełnie inna sprawa. Waszyngton to sztucznie stworzona stolica, miasto powołane do życia podczas wojny o niepodległość. Orędownicy lokalizacji miasta nad Potomakiem mieli nadzieję, że dzięki temu będzie się ono prężnie rozwijać i stanie się także handlową stolicą; nigdy jednak do tego nie doszło. Podczas gdy władze stanowe wspierały inne miasta w biznesowych przedsięwzięciach, Waszyngtonem zarządzał Kongres, bardziej zainteresowany sprawami krajowymi niż lokalnymi. Miasto popadło w stagnację. Rozwój zaczął się wprawdzie podczas wojny secesyjnej, ale dopiero w czasach Wielkiego Kryzysu i II wojny światowej, wraz z umacnianiem się pozycji władz federalnych, Waszyngton zaczął naprawdę prosperować. Podczas wojny średni dochód na rodzinę był tam wyższy niż w Nowym Jorku czy Los Angeles.
Waszyngton był również w znacznym stopniu czarny: do 1957 r. było to największe miasto Stanów Zjednoczonych, w którym czarni mieszkańcy stanowili większość. W latach 70.