Świat

Ratujmy rekiny

W Bangkoku biją na alarm

Aż 100 milionów rekinów ginie rocznie tylko po to, by restauracje w Hong Kongu i wielkich miastach Chin mogły serwować największy kulinarny przysmak chińskiej kuchni – zupę z płetwy rekina.

181 gatunków rekinów i płaszczek – z ponad 1000 istniejących – znajduje się obecnie na skraju wyginięcia. Konwencja Waszyngtońska, czyli tzw. Cites (konwencja o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem) chroniła do tej pory trzy z nich – żarłacze białe, żarłacze olbrzymie (tzw. długoszpary) oraz rekiny wielorybie.

Istnieje jednak mnóstwo innych rekinów, które stały się celem komercyjnych połowów i których populacje w ostatnim dziesięcioleciu zmniejszyły się o 60-70 proc. Rekiny te, a także niektóre płaszczki (np. przepiękne manty) są poławiane właściwie tylko po to, by zdobyć ich płetwy oraz płaty skrzelowe. Z płetw bowiem powstaje złowrogi przysmak azjatyckiej kuchni – zupa.  Z kolei z płatów skrzelowych płaszczek wyrabia się tradycyjne chińskie leki.  W rezultacie za kilogram płetwy rekina lub płatów skrzelowych manty trzeba obecnie zapłacić kilkaset dolarów. Interes kwitnie, jednak rekiny i płaszczki giną i to w straszliwy sposób.

Zwykle wygląda to tak, że poławiacze wydobywają upolowanego rekina na statek, odcinają mu płetwę, a następnie wrzucają do wody z powrotem. Ryba nie może jednak bez płetw funkcjonować i umiera w męczarniach trwających często wiele dni.

Zebrani w Bangkoku delegaci Cites powiedzieli w końcu - dość! Po burzliwych obradach, stosunkiem głosów 92 do 42, uchwalili decyzję objęcia zakazem handlu kolejnych trzech gatunków rekinów: żarłacza białopłetwego, rekina-młota i żarłacza śledziowego. Będą też dalej obradować, czy należy natychmiast i bezwzględnie objąć podobną ochroną manty. Międzynarodowe środowisko ekologów i przyrodników uznało tę decyzję za duży sukces. Doniosły o tym wszystkie ważne agencje.

Jednak wielu ekspertów jest przekonanych, że tempo, w jakim wiele gatunków zwierząt znika ze świata jest zastraszające i nie da się ich uratować.

Jeden z najpiękniejszych dzikich kotów – lampart amurski, który ma olśniewające futro – też był trzebiony na potęgę i też międzynarodowe środowisko aktywistów różnego rodzaju starało się temu zapobiec. Niestety, na niewiele się to zdało i dzisiaj, w warunkach naturalnych, żyje już tylko ok. 30 lampartów amurskich. To za mało, by ten wspaniały kot mógł przetrwać.

Nosorożce (cenione w medycynie azjatyckiej ze względu na swoje rogi), słonie (ginące głównie w Afryce, ponieważ wciąż istnieje duży popyt na kość słoniową w jubilerstwie), białe niedźwiedzie zabijane dla futer (koszt jednego futra niedźwiedziego to 50 tys. dolarów) czy wreszcie już wytrzebione w wielu miejscach tygrysy (z ich kłów i niektórych organów wewnętrznych też wyrabia się ponoć cudownie działające leki) – wszystkie te zwierzęta raczej w końcu wyginą. O ile ludzkość natychmiast nie przedsięweźmie skutecznych kroków, by je ochronić.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną